Długą historię tego, skąd ludzkość czerpała energię do swoich działań, z reguły podsumowuje się w kilku słowach: od Starożytności do początków Rewolucji Przemysłowej ludzie wykorzystywali siłę swoich mięśni, pracę zwierząt oraz biomasę, wodę, słońce i wiatr.
Następnie, wszystkie te odnawialne źródła energii zastąpiły paliwa kopalne: najpierw węgiel, a później ropa naftowa i gaz. Jako ostatni, w połowie XX wieku, na scenę wszedł uran.
Można powiedzieć, że ten zwięzły opis jest w większości trafny, jednak brakuje w nim czegoś dosyć istotnego. Mianowicie tego, że prawie wszystkie wiodące gospodarki Zachodniej Europy w ostatnim tysiącleciu opierały się na intensywnym spalaniu paliw kopalnych takich jak torf i węgiel.
Romantyczny obraz Wieków Średnich i Renesansu – niemalże raju, zasilanego odnawialną energię – daleko odbiega od rzeczywistości, ponieważ nie potrafi rozróżnić energii cieplnej od kinetycznej.
Zanim zanurzymy się w arcyciekawej historii przedprzemysłowego wykorzystania paliw kopalnych, najpierw musimy dokonać ważnego rozróżnienia pomiędzy energią termiczną (ciepłem), a energię kinetyczną (ruchem). Przez większą część historii, wiatr, woda i siła mięśni mogły dostarczyć jedynie energii kinetycznej i taka właśnie forma energii była potrzebna do mielenia zboża, cięcia drewna, czy do wprawiania w ruch żaglowców.
Przez wieki jedynym źródłem energii cieplnej w Europie było drewno i węgiel drzewny, a w mniejszym stopniu ciepło promieni słonecznych, z którego korzystano do suszenia cegieł i produktów rolnych.
Drewno i węgiel drzewny były potrzebne w takich procesach jak: ogrzewanie budynków, gotowanie posiłków, produkcja materiałów budowlanych (cegieł, dachówek, cementu, wapna, gipsu), produkcja szkła i papieru, wytop żelaza i produkcja barwników i mydeł. Drewno było jednocześnie podstawowym materiałem konstrukcyjnym statków, budynków, mostów, młynów, nadbrzeży, dźwigów, wciągarek, szybów kopalnianych, beczek, mebli, narządzi i wielu, wielu innych.
Wynalezienie silnika parowego w XVIII wieku (tak naprawdę silnik parowy był wynaleziony dużo wcześniej, ale to James Watt w 1763 r., udoskonalił go w takim stopniu, że stał się popularny, przyp .tłum.) oznaczało, że teraz można było zamieniać energię termiczną na energię kinetyczną: silnik cieplny spalał węgiel, zasilając maszyny i pojazdy. Następnie, pojawienie się elektryczności XIX wieku umożliwiło zamianę energii kinetycznej na energię cieplną: wiatrak, na przykład, mógł służyć do napędzania generatora zasilającego elektryczny grzejnik albo piec. (Mógł też wytwarzać energię cieplną na drodze tarcia pomiędzy trybami trybów, ale była ona zwykle marnowana).
W dzisiejszych czasach, wydaje się oczywiste, że możemy jedną formę energie zamieniać w drugą i z powrotem (przy stratach na konwersji), lecz przez większość historii ludzkości, energia kinetyczna i energia cieplna były zupełnie oddzielnymi bytami i korzystano z nich niezależnie. Wtedy, tak jak dzisiaj, energia cieplna była znacznie ważniejsza od energii kinetycznej.
Odrodzenie Miast
Rzymianie – którzy praktycznie całość czynności mechanicznych zasilali pracą niewolniczą – ogołocili z lasów spore obszary Europy, żeby zaspokoić swój nienasycony głód energii cieplnej i materiałów konstrukcyjnych. Kiedy upadło Zachodnie Cesarstwo Rzymskie, lasy Europy odrodziły się w ciągu kolejnych 500 lat, dzisiaj nazwanych Wiekami Ciemnymi.
Jednak z początkiem drugiego tysiąclecia naszej ery, Europa doświadczyła odrodzenia, nie tylko lasów, ale również życia miejskiego. Pomiędzy rokiem 500 a 1000 naszej ery, pojawiło się wiele innowacji w rolnictwie, takich jak pługi, trójpolówka, uprząż homontowa i podkowy.
Urbanizacja szła w parze ze wzrostem produkcji przemysłowej. Miasta były ośrodkami produkcji, w nich zakładano liczne gildie rzemieślnicze i manufaktury. Nie mogłyby one funkcjonować bez energii i materiałów dostarczanych z zewnątrz, których przybywało coraz więcej wraz z rozrostem miast. Poza przemysłem, inne dziedziny życia też miały swoje potrzeby energetyczne. Wynalezienie prasy drukarskiej, na przykład, zwiększyło zapotrzebowanie na drewno. Podobnie, jak niebotyczne gotyckie katedry pochłaniały tony wszelkiej maści materiałów, podnosząc zapotrzebowanie na energię cieplną.
Średniowieczne techniki wytwórcze nie były tak wydajne energetycznie jak dzisiejsze. Na przykład, do wytopu 1 kg żelaza trzeba było zużyć 20 kg węgla, czyli około 600 MJ energii. Dzisiejsze huty zużywają 20-25 MJ energii na 1 kg żelaza. Przez to, postępująca urbanizacja, szczególnie w latach 1100-1300, znów doprowadziła do poważnego wylesiania.
Wiatraki To Tylko Połowa Historii
Romantyczny obraz Wieków Średnich i Renesansu – niemalże raju, zasilanego odnawialną energię – daleko odbiega od rzeczywistości, ponieważ nie potrafi rozróżnić energii cieplnej od kinetycznej. Dlaczego jest to ważne, wyjaśnimy w dalszej części tekstu.
Holendrzy i Flamandowie, którzy zdominowali gospodarkę Zachodniej Europy od XII do XVIII wieku, zdobyli sławę dzięki rozwinięciu imponujących technologii wykorzystujących siłę wiatru. Historia holenderskich wiatraków sięga początków XII wieku, jednak ich Złota Era zaczęła się dopiero w XVI wieku. Holendrzy zaprzęgli siłę wiatru do zasilania szerokiej gamy procesów przemysłowych, takich jak produkcja papieru, cięcie drewna, polerowanie szkła, produkcja cementu i wiele innych. (Przeczytaj artykuł: “Fabryki zasilane wiatrem: historia i przyszłość produkcji przemysłowej”).
Wiatrak przemysłowy był genialnym wytworem prostych technologii ery przedprzemysłowej, jednak jego popularność tyko częściowo wyjaśnia, dlaczego Holandia stała się największą potęgą przemysłową siedemnastowiecznego świata. Wiatrak dostarcza odnawialnej i zrównoważonej energii, ale tylko w formie energii kinetycznej (wiatrak wytwarzający ciepło to wynalazek XX wieku, patrz: „Ogrzej swój dom za pomocą wiatraka”). Dzięki pracy skrzydeł wiatraka, wprawiających w ruch koła zębate i przekładnie, można było polerować szkło, ale nie można było szkła produkować. Żeby to zrobić, potrzeba energii termicznej, a w czasach przedprzemysłowych, jak wskazują na to podręczniki historii, jedynym sposobem żeby to osiągnąć było spalanie drewna.
Tutaj pojawia się problem. Chociaż w początkach XVII wieku w Niderlandach zniknęły praktycznie wszystkie lasy to w czasie Holenderskiej Złotej Ery (z grubsza od 1581 do 1672 roku, przyp. tłum.) Holendrzy nie tylko produkowali szkło, ale również wypalali cegły, dachówki, ceramikę, kamionkowe rury, rafinowali sól i cukier, bielili len, gotowali mydło, warzyli piwo, destylowali spirytus i piekli chleb. Wszystkie te czynności, wymagały ogromnych ilości energii cieplnej.
Chociaż IPCC klasyfikuje torf jako paliwo odnawialne, to sprawa jest wysoce dyskusyjna. Potrzeba 3 tysięcy lat, żeby warstwa torfu grubości 3 metrów powróciła to pierwotnego stanu.
Co więcej, Holandia produkowała znacznie więcej towarów niż potrzebował lokalny rynek. Stała się największym europejskim eksporterem wielu z wyżej wymienionych produktów przemysłowych. W mniejszej skali, podobny boom przemysłowy wydarzył się we Flandrii kilka wieków wcześniej, gdzie energochłonny przemysł wyrósł w miejscu prawie całkowicie pozbawionym zasobów drewna. Jak w takim razie Holendrom i Flamandom udało się osiągnąć ten sukces? Dzięki torfowi wydobywanemu na olbrzymią skalę.
Czym Jest Torf?
Torf jest pośrednim ogniwem w formowaniu się złóż węgla. Torf powstaje kiedy materiał rośliny jest odkładany w podmokłych ekosystemach, przede wszystkim torfowiskach, mokradłach i bagnach. Obecność wody stwarza warunki beztlenowe, a powoli rosnąca warstwa szczątków roślinnych powoduje koncentrację materii organicznej i wyciskanie wody. W sprzyjających warunkach, złoża torfu mogą następnie przekształcić się w węgiel brunatny, a później w węgiel kamienny.
[TN: Jeśli zastanowimy się nad tym procesem, to można stwierdzić, że nawet złoża paliw kopalnych (ropy naftowej także) odnawiają się. Niestety, trwa to tak długo (dla węgla kamiennego minimum dziesiątki milionów lat), że klasyfikujemy je jako kopaliny nieodnawialne. Możliwe, że kiedyś w odległej przyszłości, znów pojawi się cywilizacja (niekoniecznie ludzka), która rozpocznie kolejną epokę przemysłową opartą na odnowionych złożach paliw kopalnych, przyp. tłum.]
Gęstość energetyczny wysuszonego i ubitego torfu wynosi 15-17 MJ na kilogram, co jest mniej więcej równe energii zawartej w wysuszonym drewnie (15-18 MJ/kg), jednak wyraźnie mniej niż w węglu kamiennym (24 MJ/kg) i węglu drzewnym (do 29 MJ/kg). Kolejną różnicą, pomiędzy torfem a drewnem i węglem, jest jego niska gęstość energetyczna na objętość - 1 m³ węgla kamiennego zapewnia tyle ciepła co 6 m³ torfu.
W niektórych krajach torf jest wciąż wydobywany na użytek prywatny, a w kilku innych spala się go w elektrowniach. Takimi krajami są przede wszystkim Irlandia, Finlandia i Rosja. Chociaż IPCC klasyfikuje torf jako paliwo odnawialne, to sprawa jest wysoce dyskusyjna. Potrzeba 3 tysięcy lat, żeby warstwa torfu grubości 3 metrów powróciła to pierwotnego stanu – i to tylko wtedy, kiedy w tym czasie pozostawi się teren w spokoju.
Co więcej, kopanie torfu ma bardzo duży wpływ na krajobraz, o czym powiemy w dalszej części artykułu, jednak spalanie torfu produkuje tylko trochę więcej CO2 od węgla, na tę samą ilość wytworzonej energii. Przewaga torfu nad węglem jest taka, że jego spalanie emituje mniej dymu i tlenków siarki, przez co w mniejszym stopniu od węgla zanieczyszcza powietrze.
Jak Kopie Się Torf
W czasach przedprzemysłowych torf kopano z użyciem bardzo prostych narzędzi. Przed rozpoczęciem wydobycia, na powierzchni złoża kopano rowy odwadniające, które częściowo odprowadzały wodę. Następnie usuwano z terenu roślinność, a złoże cięto pionowo w kratkę, dzieląc powierzchnię na małe części.
Kolejnym krokiem było pocięcie złoża poziomo i wydobycie kostek surowca, które ładowano na taczki i transportowano na sąsiednie pola. Kostki układano jedne na drugich, żeby mogły wyschnąć na słońcu i wietrze. Kostki regularnie obracano i przekładano. Ostatnim etapem było ugniatanie i ściskanie suchych kostek, żeby stały się bardziej zbite. Gotowy surowiec można było zawieźć na targ albo zmagazynować w stodole.
Kopanie torfu było zajęciem sezonowym odbywającym się przez trzy miesiące w roku, od późnej wiosny to wczesnego lata. Jeśli kopanie rozpoczęłoby się wcześniej niż w kwietniu to istniało ryzyko, że mróz uszkodzi suszący się torf. Kopiąc torf latem, nie było za to pewności, że zdąży on dostatecznie wyschnąć przed przyjściem jesiennych chłodów i słot. Nie zabezpieczenie w porę surowca, i pozostawienie suszących się kostek w upalny letni dzień, groziło nadmiernym przesuszeniem i wywianiem torfu przez wiatr.
Biorąc pod uwagę wszystkie cechy torfu jako paliwa można by stwierdzić, że dzieli on wszystkie wady paliw kopalnych i źródeł odnawialnej energii, za to nie ma żadnych z ich zalet. Tak samo, jak inne popularniejsze paliwa kopalne, jest nieodnawialnym źródłem energii produkującym duże ilości CO2, jednak jego gęstość energetyczna jest znacznie niższa od reszty paliw kopalnych. Co więcej, jego pozyskanie jest zajęciem sezonowym, a „zbiory” mogą zawieźć w wypadku złej pogody. A jednak, Holendrzy i Flamandowie, nie mając innego wyboru, zbudowali całe gospodarki na torfie.
Ewolucja Produkcji Torfu
Historia wydobycia torfu była podobna do współczesnej historii wydobycia paliw kopalnych. Kiedy najłatwiej dostępne złoża się wyczerpały, kopacze opracowali nowe, bardziej zaawansowane narzędzia wydobywcze i metody, pozwalające eksploatować coraz trudniej dostępne złoża. Analogicznie do współczesnych paliw kopalnych, koszty finansowe i środowiskowe rosły wraz z pogarszającą się jakością i dostępnością surowca. Ponieważ niewiele zachowało się do dnia dzisiejszego średniowiecznych źródeł pisanych, nie posiadamy zbyt szczegółowej wiedzy o produkcji torfu we Flandrii i Brabancji. Dysponujemy za to całkiem dobrze udokumentowaną historią produkcji torfu w Holandii.
Brugia, Antwerpia, Amsterdam
Odrodzenie się europejskich miast po upadku Cesarstwa Rzymskiego, rozpoczęło się w północnych Włoszech, gdzie miasta takie jak Wenecja, Milan, Genua i Florencja, stały się ważnymi ośrodkami handlu. Drugą falę odrodzenia miast można umiejscowić na terenach na wschodnim wybrzeżu Morza Północnego, regionu, który od XV wieku zaczęto określać mianem „Niderlandów. Region ten, szybko zaczął rywalizować z miastami północnej Italii i w okresie od XVI do XVIII wieku, stał się centrum europejskiego przemysłu i handlu.
Miasta Brugia, Gandawa i Ypres w prowincji Flandria (dzisiaj część Belgii), jako pierwsze osiągnęły gospodarczy i kulturowy rozkwit. W szczególności Brugia stała się znaczącą siłą gospodarczą w handlu międzynarodowym, finansach i produkcji tekstylnej. W 1350 roku Brugię zamieszkiwało 90 tysięcy mieszkańców (Gandawę 57 tysięcy), kiedy w tym roku w Amsterdamie, można było się doliczyć jedynie tysiąca mieszkańców.
Na przełomie XIV i XV wieku, dominująca pozycja gospodarcza zaczęła się przenosić do Antwerpii, Brukseli i Leuven (dzisiejsza Belgia) w prowincji Brabancja. Aż do końca XV wieku, Antwerpia była centrum gospodarczym Świata Zachodniego. W 1550 roku, Antwerpia liczyła 90 tysięcy mieszkańców (wzrost z 40 tys. w roku 1500), zajmując, po Paryżu, miejsce drugiego najliczniejszego miasta Europy na północ od Alp.
W 1579 roku Niderlandy, wtedy pod panowaniem Królestwa Hiszpanii, zostały podzielone na dwie części. Siedem prowincji północnych zbuntowało się przeciwko Koronie Hiszpańskiej i utworzyło nowe państwo – Republikę Zjednoczonych Prowincji (dzisiejsza Holandia). Polityczny chaos ogarnął prowincje południowe (dzisiejsza Belgia), w wyniku czego Antwerpia straciła swoją przewodnią rolę na rzecz szybko rozwijających się, niderlandzkich prowincji Holandii. Stolica Holandii – Amsterdam – stał się europejskim centrum przemysłowym i gospodarczym i utrzymał tę pozycje do końca XVII wieku.
Wydobycie Torfu Od XII Do XVI Wieku
Wydobycie torfu na dużą skalę rozpoczęło się na przybrzeżnych terenach Flandrii i północnej Antwerpii w XII i XIII wieku. Działalność ta, była nacelowana na zapewnienie paliwa szybko rosnącym miastom Brugii, Gandawy i Ypres. Zasoby torfu w przybrzeżnych złożach zostały wyczerpane w końcu XIV i XV wieku. Produkcja torfu w Brabancji trwała dłużej, ale doświadczyła gwałtownego załamania w XV wieku. > Kiedy najłatwiej dostępne złoża się wyczerpały, kopacze opracowali nowe, bardziej zaawansowane narzędzia wydobywcze i metody, pozwalające eksploatować coraz trudniej dostępne złoża.
Kiedy Antwerpia umacniała swoją dominującą pozycję w światowej gospodarce, jej zasoby torfu były już na tyle wyczerpane, że nie mogły zaspokoić potrzeb energetycznych Flandrii. W wyniku tego, produkcja torfu przeniosła się do sąsiedniej prowincji Holandia, skąd torf eksportowano do Antwerpii.
W tym czasie, Holandia była w większości rolniczym regionem ze względnie niewielkimi potrzebami energetycznymi. Oszacowano, że w tym czasie, każdego roku w Holandii i Utrechcie było eksploatowanych od 220 do 440 hektarów torfowisk. Około 1530 roku, łatwo dostępne złoża w obu prowincjach skończyły się. Popyt na torf ciągle rósł, więc wynikiem, jednoczesnego wzrostu zapotrzebowania ze spadającą podażą, były oczywiście błyskawicznie rosnące ceny brązowego paliwa.
Wydobycie Torfu Przyśpiesza: Kopanie Poniżej Zwierciadła Wód Gruntowych
Kopacze torfu w odpowiedzi na tę sytuację opracowali noże narzędzie, zwane „bahherbeugel” (podbierak do oczyszczania kanałów na długim kiju wyposażony w ostrze). Dzięki niemu, kopacze były w stanie z łodzi, ciąć na kawałki znajdujący się pod wodą torf i wydobyć go na powierzchnię. Technika ta, nazwana „slagturven”, ogromnie powiększyła dostępne zasoby torfu.
Pokłady torfu w Amsterdamie i Utrechcie sięgały 4,5 metra grubości, jednak z powodu wysokiego poziomu zwierciadła wód gruntowych (stąd nazwa Niderlandy czyli „ziemie położone niżej”, przyp tłum.), tylko wierzchnia warstwa mogła być zebrana za pomocą standardowych technik. Głębsze wykopy doprowadziłby do zalania terenu i odcięcia dostępu do surowca.
Dzięki baggerbeugel’owi można było kopać torf spod wody, a więc teraz, całe złoże stawało się dostępne. Istnieją dowody świadczące o tym, że nowe narzędzie znano we Flandrii już dwa wieki wcześniej i wiedza o nim dopiero później dotarła na Północ (na północ Niderlandów, przyp. tłum.).
Zintensyfikowana produkcja torfu niosła ze sobą dodatkowe koszta. Sam proces kopania się nie skomplikował, przybyło za to nowych czynności, niezbędnych do pozyskania paliwa spod poziomu wody gruntowej. Przez dużą zawartość wody, szlamowaty torf trzeba było rozkładać na ziemi (jeszcze nieobdartej z torfu) w wąskich, długich pasach. Następnie, wodę trzeba było wycisnąć, a robili to ludzie, mocując do swoich chodaków drewniane deski i chodząc po urobku. Dopiero wtedy można było torf pociąć w kostki i ułożyć do wyschnięcia.
Koszt Środowiskowy: Ląd Zamienia Się W Wodę
Co gorsza, za nową techniką poszły ogromne zniszczenia w środowisku i straty terenów rolnych. Tam, gdzie torf wydobywano poniżej poziomu wody, grunt znikał pod wodą. Jest to ironia losu, że kraj, który włożył za pomocą wiatraków tyle wysiłku w wydarcie morzu tak potrzebnej mu ziemi, tracił ją przez głód energii. Każdego roku, z powodu produkcji torfu około 115 do 230 hektarów lądu znikało pod morskimi falami. W wyeksploatowanych torfiarniach powstawały jeziora, pokrywające znaczne powierzchnie Holandii i Utrechtu.
W sumie, w wyniku kopania torfu, morze zajęło 60 tysięcy hektarów lądu w Holandii i Utrechcie – prawie 10% ich całkowitej powierzchni lądowej.
Tylko podłużne pasma ziemi, używane wcześniej do suszenia torfu, wystawały nad wodę. Historyk Jan de Vries, wspomina jak teren pomiędzy Amsterdamem, Rotterdamem i Utrechtem: „[…]nabrał wyglądu szwajcarskiego sera, z wielką ilością wypełnionych wodą pustych torfiarni, które dzieliły jedne od drugich, zaledwie wąskie paski bezbronnej ziemi, na której rozrzucone były zabudowania porzuconych gospodarstw”.
Niektóre z tych jezior wciąż można znaleźć w niderlandzkim krajobrazie. Zdjęcie powyżej, przedstawia “Nieuwkoopse Plassen" w Holandii, dzisiaj rezerwat przyrody o powierzchni 1.4 tysiąca hektarów. Inne przykłady to “Loosdrechtse plassen” i “Vinkeveense plassen” w prowincji Utrecht. Nie rzadko, nawet wąskie pasma lądu (pozostawione żeby schnął na nich torf) w końcu również były przekopywane, albo po prostu zmywane do wody podczas burz i sztormów.
W pewnym momencie to zjawisko wymknęło się spod kontroli i pod wodą zaczęły znikać całe wioski. Historyk J.W. De Zeeuw pisze: “Około roku 1600, jeziora [te] zajmowały większość terenów pomiędzy rzekami Oude Rijn, Gouwe i Hoallandse Ijssel, zagrażając miejscowościom Zevenhuizen, Moerkapelle i Waddinxveen. W roku 1630 kościół w Jacobswoude, na północ od Oude Rijn, został rozebrany, ponieważ wioska w której stał zniknęła w stworzonych przez ludzi, otaczających je wodach jezior.”
Na przestrzeni wieków kopanie torfu doprowadziło do połączenie dwóch dużych jezior (Haarlemmermeer i Leidsemeer) i kilku mniejszych, tworząc śródlądowe morze o powierzchni 17 tys. hektarów, które zatopiło wiele wiosek (Niuewerkerk, Rijk, Vijfhuizen, i część Aalsmeer – zobacz mapę powyżej). Ten zbiornik wodny – zwany wśród miejscowych jako „wilcza woda” - w XVIII wieku zagrażał położonym w pobliżu miastom Haarlem, Lejda i Amsterdam, które wtedy nawet nie leżały na polderach (czyli poniżej poziomu morza, przyp. tłum.).
Władze publiczne, przerażone stratą gruntów rolnych – i spadkiem związanych z nimi podatków – starały się zatrzymać kopaczy torfu, nakładając na nich w XVI wieku zakaz eksportu kopaliny i restrykcje dotyczące wydobywania go poniżej zwierciadła wód gruntowych. Ponieśli porażkę. Kopanie torfu przynosiło większe zyski niż uprawa roli. W sumie, w wyniku kopania torfu, morze zajęło 60 tys. hektarów lądu w Holandii i Utrechcie – prawie 10% ich całkowitej powierzchni lądowej.
Produkcja Torfu Przenosi Się Na Północ: Kopanie Kanałów
Kiedy pod koniec XVI wieku, dominacja gospodarcza w regionie zaczęła przenosić się z Flandrii i Brabancji do Holandii, znów można było zaobserwować znaczący wzrost zapotrzebowania na energię. Pomimo zniszczenia środowiska, kopanie torfu spod wody było ciągle kontynuowane w siedemnastowiecznej Holandii i Utrechcie w skali średnio 200 hektarów rocznie. Jednak było to za mało, aby zaspokoić rosnące zapotrzebowanie i ceny torfu znów poszły do góry.
W wyniku tego, poczynając od 1580 roku, zainteresowanie kopaczy przeniosło się na wyżej położone torfowiska w północnych prowincjach Fryzji, Groningen i Drenthe, oddalonych o 200-250 kilometrów (patrz mapa powyżej). W XVII wieku, produkcja torfu z tych prowincji sięgnęła średnio 400 hektarów rocznie. Większość urobku eksportowano do Holandii.
Jednak eksploatacja tych złóż była zupełnie innym przedsięwzięciem, ponieważ w regionie było tylko kilka, nielicznych kanałów wodnych. Przetransportowanie torfu, najpierw do Zuiderzee, a do dopiero później do Holandii i Utrechtu, byłoby niezwykle kosztownym przedsięwzięciem ze względu na dostępne opcje transportu lądowego tamtych czasów. Żeby móc zagospodarować wysokie torfowiska Północnych Prowincji, należało wykopać rowy i kanały, a to wiązało się z dużymi inwestycjami.
Posłuchajmy znowu Jana De Vries: „Efekt był taki, że zamiast licznych, indywidualnych kopaczy torfu pracujących na małej parceli ’laagveen’ [torfowisko niskie], torf z ‘hoogveen’ [torfowisko wysokie] wydobywany był przez konsorcja inwestorów (miejskich biznesmenów z zachodnich miast), którzy stwierdzili, że sytuacja na rynku jest sprzyjająca do inwestycji w wykupywanie rozległych, niezamieszkanych mokradeł, wykopanie długich kanałów [prowadzących] do torfowisk i zatrudnienia armii kopaczy”.
„Torf produkowali miejscy biznesmeni z zachodnich miast, którzy stwierdzili, że sytuacja na rynku jest sprzyjająca do inwestycji w wykupywanie rozległych, niezamieszkanych mokradeł, wykopanie długich kanałów do torfowisk i zatrudnienia armii kopaczy”.
Mapy pokazują, że w odpowiedzi na rozrastający się przemysł wydobywczy w Północnych Prowincjach, zaczęto od lat 80tych XVI wieku kopać rozległą sieć kanałów wodnych. W regionach wysokich torfowisk Groningen i Wschodnim Drenthe, budowa kanałów trwała nieprzerwanie od 1580 do 1650 roku, co pozwoliło udostępnić największe złoża torfu. Około 30 tysięcy hektarów torfowisk stało się gotowych do eksploatacji.
W regionach wysokich torfowisk Zachodniego Drenthe, Fryzji i Overijsell, budowa kanałów trwała od 1600 do 1670 roku, nacelowana na sięgnięcie po kolejne 30 tysięcy hektarów cennego surowca. Szacuje się, że w sumie około 700 kilometrów kanałów wodnych, nastawionych głównie na transport torfu, zostało wykopanych w Północnych Prowincjach. Wiele z nich przetrwało do dziś, dając czasem zaskakujące efekty jak np. miasta bez dróg.
Wcześniej we Flandrii i Brabancji również kopano kanały służące produkcji torfu, lecz głównymi graczami w tym biznesie były klasztory, które zorganizowały kopanie torfu na duża skalę, wykupując grunty i zatrudniając kopaczy. Od początku XIV wieku, w Brabancji i Północno-wschodniej Antwerpii wykopano 20 kanałów, ponad 16 metrów na poziomem morza, każdy o długości od 10 do 20 kilometrów.
Główny kanał, który łączył porty eksportowe z terenami wydobycia, osiągnął długość całkowitą 320 km. Stawiano nawet akwedukty nad strumieniami, żeby kanały mogły je przekroczyć. W Północnych Prowincjach Niderlandów całkowita długość kanałów osiągnęła co najmniej 700 kilometrów.
Kopanie Torfu Kontra Rolnictwo
Eksploatacja wysokich torfowisk na Północy nie zawsze prowadziła do utraty gruntów rolnych, tak jak działo się to na Południu. Spółki wydobywcze, po zakończeniu wydobycia, zmieniały niektóre torfowiska na tereny rolne.
Jan De Vries tak o tym pisze: „Kiedy już warstwa torfu została zdarta, przedsiębiorstwa te miały interes w tym, aby zrobić użytek z właśnie odsłoniętych gleb. Ponieważ gleba leżała ponad zwierciadłem wód gruntowych, to koszt przemiany jej na produktywne tereny rolne wiązał się głównie z koniecznością zabezpieczenia warstwy wierzchniej gleby (w torfowiskach wysokich jakość torfu była niska), więc można było go [torf wcześniej zdjęty] ponownie rozprowadzić po powierzchni, znacząco nawożąc nową glebę. Tak właśnie działo się w Groningen, gdzie stolica prowincji wspomagała rozwój rolnictwa na wysokich torfowiskach dostarczając im „nocną glebę”.”
Nowo powstały system kanałów do transportu torfu dla Holenderskiego przemysłu na Południu pozwalał, również rolnictwu, tanio przewozić swoje towary. Sama wieś nie byłaby w stanie wyłożyć pieniędzy na taką inwestycję. Jednak, owoce wysiłków na rzecz powiększenia terenów rolnych (chodzi o wydzieraniu gruntów morzu, przyp. tłum.), w niektórych częściach kraju, nie pokrywały dużo większych strat gruntów wynikłych z powodu kopania torfu.
Niewiele torfowisk w Groningen przekształcono na pola uprawne podczas Złotej Ery – dopiero pojawienie się nawozów sztucznych, po koniec XIX wieku, pozwoliło na wielkoskalową rekultywację terenów. We Fryzji, gleby leżące pod warstwą torfu słabo nadawały się pod uprawę, a kopanie torfu pozostawiło po sobie rozlegle jeziora, które przetrwały do dziś. Tak, jak wspominaliśmy o tym wcześniej, duże połacie lądu na południu kraju zniknęły pod morskimi falami.
W efekcie Niderlandy, w przeciwieństwie do innych państw europejskich tego okresu, były uzależnione od importu żywności. Hodowano tutaj warzywa, produkowano nabiał i mięso, jednak około połowy spożywanych zbóż (najważniejszego pożywienia) była dostarczana z krajów Bałtyckich (głownie z Polski, przyp. tłum.) - co drogo kosztowało.
Konsumpcja Energii Na Osobę
Holendrzy do początku XX wieku ogołocili z torfu szacunkowo 283,500 hektarów torfowisk, czyli blisko 10% całkowitej lądowej powierzchni Niderlandów. Co ciekawe, jedna trzecia całkowitego wydobycia przypadła na czasy epoki przemysłowej, czyli ostatnie 100 lat wielowiekowej tradycji kopania torfu, a to dzięki zastosowaniu mechanicznych koparek zasilanych węglem. Przemysłowe wydobycie torfu zakończyło się w 1950 roku.
Jeśli za początek epoki przemysłowej, a w Holandii zaczęła się ona dosyć późno, przyjmiemy rok 1850 rok, to wydobycie torfu od roku około 1300 do roku 1850 szacuje się na ponad 190 tysięcy hektarów, z czego około 70 tysięcy hektarów wyeksploatowano w XVII i XVIII wieku, co mniej więcej, pokrywa się z okresem Niderlandzkiej Złotej Ery.
Wszystkie te liczby pochodzą z opracowania W. De Zeeuw’a - „Torf i Holenderska Złota Era” z 1978 roku (patrz materiał źródłowy). Inny autorzy, np. Jan de Vries, w nowszych opracowaniach szacują wydobycie na wyższe, podając, że od początku XVII wieku przekopano około 275 tysięcy hektarów torfowisk, co równa się prawie całości zasobów torfu w Holandii.
W. De Zeeuw starał się obliczyć ile energii znajdowało się w wydobytym torfie, opierając się na średniej miąższości warstw torfu w stanie suchopowietrznym. Według niego, w XVII wieku Holendrzy rocznie spalali brązowego paliwa o zawartości energetycznej równej 25,120,800 GJ. Przy populacji 1.5 miliona osób, wychodzi po 16.75 GJ energii na osobę rocznie.
Inni autorzy doszli do podobnych wyników, wahających się od 13.4 do 19.3 GJ torfu na osobę rocznie. Jest to podobna ilość energii, jaką dzisiaj zużywają ludzie w dziesiątkach biednych krajów (chociaż niektórzy nie osiągają nawet 10 GJ na osobę rocznie). Średnie światowe zużycie energii na osobę rocznie wyniosło 76.6 GJ w 2008 roku, tylko 4.5 raza więcej niż zużywał siedemnastowieczny Holender (teraz Holendrzy konsumują około 198 GJ/osobę – rok 2020). Trzeba mieć jednak na uwadze, że liczba 16.75 GJ/osobę rocznie, dotyczy tylko zużycia torfu i nie uwzględnia innych źródeł energii takich jak drewno, wiatr, praca zwierząt, węgiel drzewny i węgiel kamienny.
Urbanizacja I Industrializacja W XVII Wiecznej Holandii
Tak wysokie zużycie energii w XVII Holandii było europejskim ewenementem, jednak to samo, możemy powiedzieć o poziomie jej dobrobytu i tempie urbanizacji i uprzemysłowienia.
Ponad 60% Holendrów mieszkało w tym czasie w miastach, w porównaniu do średnio 10% w większości pozostałych krajów europejskich końca XVII wieku. Podobny poziom urbanizacji został osiągnięty w innych krajach Europu dopiero na przełomie XX wieku. (W Europie wschodniej, np. w Polsce, dopiero na przełomie XXI wieku, przyp. tłum.).
Podobnego rozwoju miast doświadczyły Flandria i Brabancja w XVI wieku, kiedy to 30% procent ludności zamieszkiwała miasta o ilości mieszkańców powyżej 10 tysięcy. W latach 1600-1720 Holendrzy odnotowali najwyższy dochód na głowę na świecie - co najmniej, dwa razy wyższy od sąsiadów i około pięć razy wyższy od ówcześnie najbiedniejszych krajów świata.
Eksploatacja torfowisk północnych prowincji Niderlandów, rozpoczęta w latach 80tych XVI wieku, dała Holendrom łatwo dostępne źródło taniej energii – reszta Europy w tym czasie musiała zadowolić się drewnem, które, razem z postępującym wylesianiem, stawało się coraz droższe. Bogate zasoby paliwa pobudziły rozwój różnych, energointensywnych gałęzi przemysłu nastawionych na eksport.
Ponad 60% Holendrów mieszkało w tym czasie w miastach, w porównaniu do średnio 10% w większości pozostałych krajów europejskich końca XVII wieku.
Wiele zakładów wytwórczych istniało jedynie dzięki obfitym i tanim zasobom energii termicznej. Tak było np. w przypadku rafinacji cukru - proces całkowicie oparty na energii cieplnej. Cukier stał się jednym z najważniejszych towarów siedemnastowiecznego świata, a Amsterdam objął pozycję największego producenta cukru w 1650 roku. Ponad połowa, z dwustu europejskich przetwórni cukru, znajdowała się w Niderlandach, i wszystkie z nich rafinowały surowiec importowany z Karaibów i Ameryki Południowej.
Tak samo zależna, od potężnych nakładów energii cieplnej, była produkcja soli. Sól była niezbędna do konserwacji mięsa, ryb i nabiału, zanim pojawiły się elektryczne chłodziarki. W Niderlandach w 1674 roku działało 293 tężni soli, większość z nich skoncentrowana w Holandii, a wszystkie one rocznie spalały 800 ton torfu.
Około sześćdziesięciu zakładów produkowało sól na potrzeby konserwacji śledzi w beczkach - kolejnego ważnego produkty eksportowego. Co więcej, miasto Haarlem stało się centrum bielenia niemieckiego lnu, a to kolejny z procesów całkowicie opartych na energii cieplnej. Ikoniczny holenderski wiatrak, nie służył żadną, bezpośrednią pomocą w ani jednej z tych gałęzi przemysłu.
Sukces wielu innych sektorów przemysłu wynikał z połączenia energii torfu i siły wiatru. Najlepszym przykładem jest przemysł stoczniowy. Holandia została europejskim liderem budowy statków w XVII wieku.
Od roku 1625 do 1700, holenderskie stocznie wypuszczały rocznie z doków do 500 nowych statków, zamawianych często przez zagraniczne potęgi. Drewno na statki cięto w zaawansowanych technicznie tartkach napędzanych energią wiatru, które wynaleziono w 1596 roku. Spalanie torfu dostarczało energii cieplnej, potrzebnej w takich procesach jak gięcie desek, topienie smoły i kucie elementów żelaznych.
Oprócz tego, torf przynosił inne ważne, lecz niebezpośrednie korzyści. Chociaż kopanie torfu na masową skalę, nie uchroniło Niderlandów od importu sporych ilości drewna, to torf zaspokajał przynajmniej zapotrzebowanie na ciepło, dzięki czemu, praktycznie całe importowane drewno było używane wyłącznie jako materiał konstrukcyjny.
W ten sposób, holenderski przemysł osiągał znacznie wyższe stopy zwrotu, niż w sytuacji, kiedy musiałby używać drewna jako paliwa oraz sprawił, że Holendrzy byli mniej narażeni na rosnące ceny drewna. Torf stanowił podstawowy opał w domach i budynkach publicznych. Tylko bardzo bogaci obywatele mogli sobie pozwolić na drewno opałowe, które było bardzo drogie, ale jednak produkowało mniej dymu i zanieczyszczeń.
Dlaczego Torfu Używano Tylko W Niderlandach?
Niderlandy nie były jedynym europejskim regionem, który doświadczył poważnych niedoborów drewna pomiędzy XII a XVIII wiekiem. Co więcej, torfowiska można znaleźć w wielu miejscach Europy, np. na północ od Alp, jednak inne kraje nie postanowiły rozwiązać problemu własnych niedoborów energetycznym kopiąc torf. Dlaczego tak się stało?
Dla tych „przedprzemysłowych” krajów, wartość zasobów energii była raczej uzależniona od kosztów transportu surowca, a nie od kosztów jego pozyskania. Nie ma w historii świata okresu, w którym pojawiłyby się globalne, kontynentalne, czy nawet krajowe, niedobory drewna. Problem ten był zawsze lokalny, powstały w wyniku wycinki drzew wokół miejskich i przemysłowych ośrodków.
Transport lądowy – kiedy w Europie utwardzone Rzymskie drogi odeszły do przeszłości - opierał się na wozach ciągniętych po złych, nieutwardzonych drogach. Było to nadzwyczaj powolne, pracochłonne, drogie i ograniczone do krótkich dystansów (najwyżej 20-25 kilometrów) zajęcie, pomiędzy kopalnią, a miejscem zbytu. Tylko transport wodny, aż do pojawienia się lepszych dróg i kolei, był realną alternatywą w przemieszczaniu towarów. W czasach przedprzemysłowych napędzany był wiatrem, ale również siłą ludzkich i zwierzęcych mięśni, czy to dzięki wiosłom i drągom, czy dzięki holowaniu kanałami wzdłuż ścieżek holowniczych. Był to znacznie sprawniejszy sposób transportu w porównaniu do ślamazarnych wozów, co chwila łamiących drewniane ośki na dziurach i grzęznących w błocie.
Jedno spojrzenie na mapę Niderlandów natychmiast wyjaśnia, dlaczego ten region mógł sobie pozwolić na transport torfu na tak duże dystanse: jest wzdłuż i wszerz poprzecinany jeziorami i rzekami. Z Groningen i Fryzji, z najbardziej północnej części dzisiejszej Holandii, można przepłynąć łodzią (dosłownie) prosto do Amsterdamu, Utrechtu, Rotterdamu oraz Antwerpii, do Brukseli, Gandawy i Brugii leżących w dzisiejszej Belgii. Żaden inny region Europy nie ma tak rozbudowanej sieci dróg wodnych.
Co więcej, region ten jest wietrzy i płaski, oferując świetne warunki do żeglowania – a wylesienia jeszcze bardziej je poprawiło. Co ważne, Niderlandy leżą nisko nad poziomem zwierciadła wód gruntowych – tak samo jak torfowiska. Kopanie kanałów w regionach zasobnych w torf, i łączenie ich zresztą istniejącej rozległej, naturalnej sieci dróg wodnych, było względnie proste. Ponieważ naturalne drogi wodne dawały dostęp do wszystkich ważniejszych miast regionu, torf mógł być transportowany bezpośrednio z torfiarni pod drzwi miejskich konsumentów. Można było praktycznie wykluczyć transport lądowy, a przez to utrzymywać niskie ceny przedsięwzięcia.
Transport lądowy był nadzwyczaj powolny, pracochłonny, drogi i ograniczony praktycznie do krótkich dystansów pomiędzy kopalnią, a miejscem zbytu.
W większości pozostałych krajów, złoża torfu leżały zbyt wysoko ponad poziomem wód gruntowych, przez co budowanie kanałów byłoby znacznie droższe niż w Niderlandach. Nie rzadko, miasta i ośrodki przemysłowy leżały za daleko potencjalnych złóż torfu i nie miały dostępu do dróg wodnych. To wyjaśnia, dlaczego wielkoskalowe wydobycie torfu w innych regionach Europy i w USA zaczęło się dopiero pod koniec XIX wieku, kiedy torf można było przewozić koleją albo spalać na miejscu produkując elektryczność (którą to łatwiej się „transportuje”).
Węgiel i Koniec Holenderskiej Złotej Ery
Torf nie był jedynym z paliw kopalnych używanych w Europie w drugim tysiącleciu naszej ery. Węgiel kamienny zaczęto wydobywać już z w XIII wieku w Anglii, Walii i w regionie, który dzisiaj jest francuskojęzyczną częścią Belgii. Czarne paliwo szybko stało się pożądane w całej Europie, ponieważ świetnie sprawdzało się w niektórych procesach przemysłowych, w szczególności w metalurgii i wypalaniu wapna.
Wydobycie węgla na większą skalę rozpoczęło się w XV wieku. W roku 1430, od 1 600 do 2000 osób pracowało w przemyśle wydobywczym węgla kamiennego w Liège (dzisiejsza Belgia). Od XVI wieku, wydobycie węgla szybko przyśpieszało. W Londynie, który wówczas był jednym z najludniejszych miast Europy, węgiel kamienny był szeroko wykorzystywany w przemyśle i do ogrzewania domów i gotowania.
Na początku XVII wieku, kiedy Holandia wchodziła w okres swojej Złotej Ery, węgiel stanowił trzy czwarte spalanego w Londynie paliwa, co skutkowało znacznym zanieczyszczeniem powietrza. Węgiel kamienny podczas spalania uwalnia znacznie więcej zanieczyszczeń niż drewno, dlatego wcześniej był w Anglii zakazany. Jednakże, dotkliwe niedobory drewna opałowego, które Anglicy zaczęli odczuwać już na początku XVI wieku, nie pozostawiały Londyńczykom większego wyboru, jak tylko spalać brudne, ale za to dostępne w obfitości, paliwo. Z powodów wymienionych wcześnie, nie było możliwości kopania torfu.
Krytyczna Rola Produkcji Żelaza
Z początku, torf miał wiele zalet na węglem kamiennym przez co Anglicy, dosyć wcześnie korzystający z czarnego paliwa, nie osiągnęli przewagi gospodarczej nad siedemnastowiecznymi Niderlandami. Węgla nie można było użyć w większości ówczesnych procesów przemysłowych, ponieważ podczas spalania wchodził w reakcje chemiczne z innymi składnikami. Znajdujące się w nim zanieczyszczenia – przede wszystkim siarka – niszczyła produkt wyjściowy. Tylko w procesach, w których można było oddzielić spalany węgiel od kontaktu z innymi składnikami, węgiel kamienny skutecznie zastąpił drewno.
Na początku XVII wieku, węgiel stanowił trzy czwarte spalanego w Londynie paliwa, co skutkowało znacznym zanieczyszczeniem powietrza.
Dzięki swojej niskiej zawartości siarki, torf nie sprawiał takich problemów i Holendrzy mogli go wykorzystać w prawie wszystkich procesach przemysłowych opartych na energii termicznej. Z czasem jednak Anglicy udoskonalali swoje technologie i powoli adaptowali procesy przemysłowe do użycia węgla kamiennego, zamiast drewna i węgla drzewnego. Z każdym kolejnym krokiem, Anglicy pomału doganiali Holendrów. Punkt zwrotny tej pogoni miał miejsce w XVIII wieku, kiedy to ostatni – i najważniejszy – proces przemysłowy został przystosowany do spalania węgla: wytop żelaza.
Koks - czyli oczyszczony węgiel kamienny - był kamieniem milowym, od którego w świecie zachodnim rozpoczęła się rewolucja przemysłowa. (Chińczycy odkryli proces koksowania już w XII wieku naszej ery). Od tej pory, wykorzystanie żelaza jako materiału konstrukcyjnego nie było już ograniczone dostępnością drewna. Spalanie torfu nie pozwala osiągać temperatur tak wysokich jak spalanie węgla kamiennego, więc nie można było go użyć do wytopu żelaza ani do zasilania silników parowych (Holendrzy nigdy nie produkowali żelaza, zawsze je importowali). Co więcej, węgiel jest czterokrotnie gęstszy energetycznie od torfu, przez co łatwiej go transportować i składować. Żelazo i silnik parowy rozpoczęły w Anglii erę kolei, rozwiązując problem transportu czarnego paliwa lądem. Kolej okazała się ponadto szybszym i bardziej elastycznym środkiem transportu od barek pływających po kanałach.
Wyczerpanie Dostępnych Złóż Torfu.
Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy Angielski krajobraz zaczęły przecinać linie kolei żelaznych, najłatwiej dostępne holenderskie złoża torfu wyczerpały się. Dodatkowo, rosnącym problemem stało się zamulanie płytkich dróg wodnych i portów, podnoszące jeszcze bardziej koszty wydobycia brązowego paliwa. Coraz więcej i więcej, pojawiało się w kanałach mielizn, przez które barki z torfem musiały zostać przeciągnięte.
Podobny los spotkał kilka wieków wcześniej Brugię. Unikalne położenie geograficzne Niderlandów, pozwalające na wczesne, masowe użycie paliw kopalnych, z czasem stało się dotkliwym ciężarem. Kończące się zasoby torfu, i coraz większe problemy transportowe, prowadziły do wzrostu cen paliwa do momentu, kiedy bardziej opłacało się importować węgiel kamienny.
Żeby przeciwdziałać drożyźnie i ratować gospodarkę, Holandia zaczęła importować węgiel. Wszędzie tam, gdzie było to możliwe, przemysł zaadaptował się do nowego, tańszego paliwa. Eksport angielskiego węgla do Holandii wzrósł z 32.200 ton w 1700 roku, do 117.900 ton około 1750 roku.
Import węgla działał na niekorzyść holenderskiego przemysłu, ponieważ Anglicy nakładali stosowne taryfy na sprzedawany węgiel. Gospodarka Holandii zaczęła podupadać. Import zboża stał się zbyt drogi i rozpoczął się proces powolnej dezurbanizacji - ludzie zaczęli wracać z miast na wieś, żeby zająć się rolą. Do roku 1815, odsetek ludzi zamieszkujących holenderskie miasta spadł z 60 do 38 procent.
Czy Społeczeństwo Może Prosperować Na Energii Odnawialnej?
Od XII wieku do początku Rewolucji Przemysłowej, wszędzie tam, gdzie w Europie powstał dobrze prosperujący przemysł, przyczyniło się do tego przedprzemysłowe wykorzystanie węgla i torfu. Flamandia, Holandia i Anglia, jedna po drugiej, stawały się najlepiej prosperującymi regionami Europy z chwilą, kiedy zaczęły spalać duże ilości paliw kopalnych.
Innymi słowy, każdy sukces gospodarczy ubiegłego tysiąclecia bazował na wielkiej ilości paliw kopalnych, a co za tym idzie, poważnym zniszczeniu środowiska. Co więcej, wspomniane kraje produkowały wiele towarów na eksport, a więc (niebezpośrednio) inne regiony świata również korzystały z paliw kopalnych.
Wszystkie cudy gospodarcze ubiegłego tysiąclecia bazowały na wielkiej ilości paliw kopalnych, a co za tym idzie, poważnym zniszczeniu środowiska.
To wszystko nie oznacza, że niemożliwym jest stworzenie dobrze prosperującego społeczeństwa opartego w stu procentach na źródłach energii odnawialnej. Możemy teraz, dzięki dobrym drogom i efektywnym środkom transportu, przewozić biomasą na znacznie większe dystanse. Nie mówię teraz o autostradach i napędzanych dieslem ciężarówkach, ale o pociągach, drogach szutrowych, tramwajach towarowych, rowerach cargo, lekkich pojazdach elektrycznych w regionach płaskich oraz napowietrznym transporcie linowym i kolejkach linowych w regionach górskich.
Co więcej, dzisiaj dysponujemy nowym, niedostępnym wcześniej sposobem wykorzystywania mocy słońca, dzięki któremu możemy uzyskać ogromne ilości energii cieplnej – solarnej energii termicznej. (Przeczytaj artykuł: „Świetlana przyszłość słonecznych fabryk termalnych”). Zalety ciepła słonecznego i skoncentrowanej energii słońca znane są od stuleci, ale materiały i procesy przemysłowe, potrzebne do zastosowania ich na większą skalę, stały się dostępne dopiero pod koniec XIX wieku. To samo tyczy się energii geotermalnej, której potencjał nie mógł do tej pory zostać wykorzystany z powodu braku odpowiednich materiałów i technologii.
To oczywiste, że dobrobytu ośmiu miliardom ludzi nie zapewnimy technologią przedprzemysłową. Kluczem do sukcesu będzie dobór najlepszych technologii ery przemysłowej i odrzucenie reszty.
Materiał źródłowy:
- “Energiemarkten en energiehandel in Holland in de late middeleeuwen”, Charles Cornelisse, 2008.
- “Peat and the Dutch golden age” (.pdf), J.W. de Zeeuw, 1978.
- “The First Modern Economy: Success, Failure, and Perseverance of the Dutch Economy, 1500-1815”, Jan de Vries, 1997.
- “The Economy of Europe in an Age of Crisis, 1600-1750”, Jan De Vries, 1976
- “Verdwenen venen. Een onderzoek naar de ligging en exploitatie van thans verdwenen venen in het gebied tussen Antwerpen, Turnhout, Geertruidenberg en Willemstad. 1250-1750”, K.A.H.W. Leenders, 1989 (English summary). - “Peat and Canals” (.pdf), Michiel A.W. Gerding
- “Meeten, boren en besien: turfwinning in de buitenrijnse ambachten van het Hoogheemraadschap van Rijnland 1680-1800”, A.J.J. van’t Riet, 2005
- “Delfstoffen, machine- en scheepsbouw”, in “Geschiedenis van de techniek in Nederland”, H.W. Lintsen, 1993.
- “Het verloren technisch paradijs”, in “Geschiedenis van de techniek in Nederland”. H.W. Lintsen, 1993.
- “Vervening”, “Turfsteken”, “Veen”, “Slagturven”, “Baggerbeugel”, Dutch Wikipedia.
- “Canals and energy. The relationship between canals and the extraction of peat in the Netherlands 1500-1950” (.pdf), Michiel A.W. Gerding, in “Peatlands”, February 2010.
- “The Rise of Commercial Empires: England and the Netherlands in the Age of Mercantilism, 1650-1770!, David Ormrod, 2003
- “A Forest Journey: The Story of Wood and Civilization”, second edition, John Perlin, 2005
- “The Making of Urban Europe, 1000-1994!”, Paul M. Hohenberg & Lynn Hollen Lees, 1985
- “Urban World History: an Economic and Geographical Perspective.: An article from: Canadian Journal of Regional Science!”, Luc-Normand Tellier, 2009
- “Peatlands and climate change” (pdf), International Peat Society, 2008
- “The Dutch Republic in the Seventeenth Century: The Golden Age!”, Maarten Roy Prak, Diane Webb, 2005.
- “The Rise of the Amsterdam Market And Information Exchange: Merchants, Commercial Expansion And Change in the Spatial Economy of the Low Countries, C.1550-1630”, Clé Lesger, 2006.
- “Turf fires -burning peat”. Old and Interesting.
- “The Mother of All Trades: The Baltic Grain Trade in Amsterdam from the Late 16th to the Early 19th Century!”, Milja van Tielhof, 2002.
- “Energy transitions: history, requirements, prospects”, Vaclac Smil, 2010.